Wczoraj w godzinach wieczornych dostałam maila od jednej z czytelniczek mojego bloga. Jego zawartość to post, który mogliście mi napisać, a ja go publikuję na bloga. Z racji, że bardzo mi się spodobał postanowiłam, że opublikuję go. Po tytule możecie się domyślić o czym jest. Bardzo mnie zainteresował, więc mam nadzieje, ze was również zaciekawi. Jesteście zaciekawieni? Zapraszam do postu! (w rozwinięciu post Nesii)
* rysunki są zrobione przez czytelniczkę bloga, a ich kopiowanie jest surowo zabronione
Było popołudnie 24 listopada. Przyszłam do domu po szkole,
zajrzałam do skrzynki mailowej. Dostałam wiadomość od mojej
kuzynki (zafascynowanej Violettą podobnie jak ja). Był tam link strony
Livenation i dopisek ,,koniecznie to zobacz". Otworzyłam stronę i
zamarłam. ,,Koncert Violetta w Polsce? Nie wierzę!!!". Potem
przeczytałam datę, godzinę i miejsce. I zaczęłam płakać. ,,To niemożliwe, z
kim tam pojadę, jak tam pojadę?". Następnego dnia cały czas myślałam o
tym, że nie mogę tam pojechać, a tak chcę.Na szczęście kilka dni później
wszystko się rozwiązało. Ja, moja kuzynka Ewa, jej kuzynka Zosia i moja
Mama miałyśmy bilety w sektorze B5 na godzinę 19:00. Długo nie mogłam w
to uwierzyć, nawet trzymając bilety w ręce.
Wreszcie nadszedł
ten wyjątkowy dzień, 29 marca. Wielka Atlas Arena. Wchodzimy. W ręce
trzymałam plakat z napisem ,,Te amo Alba". Bilety sprawdzone, usiadłyśmy
już w rzędzie 9 sektoru B5. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Nagle przy
wejściu na trybuny zauważyłam wysoką, długowłosą panią, a obok niej
tłumek dziewczyn. W pierwszej chwili szepnęłam do kuzynki ,,Patrz, to
Agnieszka Mrozińska, ona dubbinguje Violettę!''. Wzięłyśmy notes i
długopis i popędziłyśmy po autografy. Gdy znalazłyśmy się na trybunach
okazało się, że to Sylwia Lipka, prowadząca ,,I love Violetta". Stałam tuż
obok niej, ale ochroniarze już kazali jej iść, więc autografu nie
zdobyłam. Razem z Ewą i Zosią wróciłyśmy na miejsca. Chwilę później
światła zgasły, na scenie pojawili się tancerze.Czułam się coraz
bardziej podekscytowana.Minęła minuta, zobaczyłam Tini, po chwili też
Jorge, Mechi, Facu, Albę, Samu, Cande i Rugga. Przez cały koncert
śpiewałam razem z Nimi i świetnie się bawiłam. Po koncercie wcale nie
czułam się zmęczona. Kiedy wychodziłyśmy, widziałam dziewczynę, na oko
piętnastoletnią. Płakała, nie mogła powstrzymać łez. Poczułam, że ja chyba
zaraz też nie będę mogła... Violetta Live było dla mnie niesamowitym, wspaniałym wydarzeniem, którego nigdy nie zapomnę.
Co myślicie o tym poście?
Jeszcze raz wielkie dzięki Jula :-)
OdpowiedzUsuń/Nesia\