wtorek, 29 września 2015

[Opowiadania] Rozdział 10




Na drugi dzien zawiozalam Anastazje do rodzicow, wyjasnilam co i jak i ja wzieli. Pojechalam do domu, czulam, ze ktos mnie sledzi, spojrzalam na wewnetrzne lusterko i widze czarny samochod z ciemnymi szybami, daje gazu to ten samochod tez przyspiesza. Balam sie jechac. Jechalam szybko i omijalam wszystkie auta. Na szczescie zgubilam za soba ten samochod. Ufff... czuje ulge. Zaparkowalam pod domem, wyszlam z samochodu, a na drzwiach byla przyklejona karteczka. To na pewno od Leona. Zagladam do lisciku, jednak sie mylilam, to byl liscik od Diego:
,, Czesc panno puszczalsko, wiem gdzie mieszkasz, wiec dasz sie spotkac z corka, bo jak nie to ja porwe, sledzilem was jak jechalas z nia do Germana. Wiec jak. Odpowiesz mi na mejl. A i nie dzwon na policje, bo i tak ci nie pomoga."
Nie no, tego juz za wiele. Postanawiam zadzwonic do Angie, aby gdzies wyjechali z Ana.
An. O Violetta, cos sie stalo?
V. Tak Angie, wy i Ana jestescie w niebezpieczenstwie. Wyjedzcie gdzies na pare dni, aby Ana byla bezpieczna.
An. Jak to w niebezpieczenstwie?
V. Diego mnie sledzil jak zawozilam Anastazje do was.
An. Matko Boska, juz sie zbieram i jedziemy w bezpieczne miejsce, tam nikt nas nie znajdzie.
V. Dziekuje ci Angie.
I sie rozlaczylam.
Napewno on jechal tym czarnym samochodem. Caly czas stalam przy drzwiach. Weszlam do domu, Leona nie bylo w domu, pewnie jest u siebie. Za chwile ktos puka. Wystraszylam sie. Wzielam z korytarza kij bejsbojowy i otworzylam drzwi, to byl listonosz.
List. Przesylka dla pani Violetty Castillo.
V. Tak to ja.
List. Prosze podpisac.
V. Dobrze. - podpisuje, ciekawe od kogo ta paczka.
List. Dziekuje, Do widzenia.
V. Do widzenia.
Odlozylam kij otworzylam paczke. Byl tam kocyk Anastazji. O nie! Porwal Ane! Jest list :
,, To na razie tylko poczatek, nie zgodzilas sie na spotkanie z corka,a teraz ty nie zobaczysz jej. Moze jest jeden warunek, zaplacisz mi 10 mln peso za corke. Masz na to dwa dni."
Boze, skad ja mam wziasc tyle pieniedzy? Nie poprosze o to Leona. Dzwoni moj telefon, to Verdas, o wilku mowa w moich myslach.
V. Halo? - glos mam drzacy.
L. Kochanie, stalo sie cos?
V. Tak Leon tylko to nie jest rozmowa na telefon. - lzy lecialy mi po policzku z zdenerwowania.
L. Dobrze, jestes w domu.
V. Tak.
L. Zaraz do ciebie przyjade. - rozlaczyl sie.
Pietnascie minut pozniej. Przyjechal Leon. Mial klucze do mojego domu, wiec wszedl.
L. Zawiozlas Ane do dziadkow?
V. Tak, i potem sie dowiedzialam, ze Hernandes mnie sledzi i wiedzial gdzie ja zabieram i ... - plakalam caly czas z nerwow.
L. Nie placz skarbie, mow spokojnie. - Verdas mnie uspakajal.
V.  Zadzwonilam do Angie, aby z tata pojechali gdzies z Ana w bezpieczne miejsce. Potem poczta dostaje paczke z ulubionym kocykiem Any i  ten liscik, przeczytaj. - dalam mu liscik od Diego. Widac, ze Leon sie zdenerwowal. Wzial telefon z kieszeni i zadzwonil do kogos.
L. Patrick musisz kogos namierzyc ... juz daje ci dane, Diego Hernandes ... tak ... gdzie sie znajduje?
wporzadku ... bedziemy w kontakcie, wrazie czego dzwon. - rozlaczyl sie. - Violu przyjedzie zaraz po ciebie Hektor i zabierze cie do mojego domu.
V. Leon ja nie moge tak tego zostawic, to moja corka, nie chce abys narobil sobie klopotow.
L. Zadne ale ja sie wszystkim zajme.
V. Uwazaj na siebie.
L. Dobrze.
V. Kocham Cie.
L. Ja Ciebie tez i Ane, jestescie dla mnie oczkiem w glowie i dopilnuje, zeby wam sie krzywda nie stala.
Przyjechal Hektor, wsiadlam do auta i odjechalismy.
Mysli Leona:
,, Co ten baran sobie mysli? Najpierw pozycza ode mnie 100 tysiecy, a potem ucieka? Nie rozumiem takich ludzi. Potem pojawia sie po 3 latach i porywa wlasne dziecko bez pozwolenia rodzicielki? Dorwe go, nie wiem co mu zrobie. Patrick do mnie dzwoni.
L. Verdas.
P. Panie Verdas Diego Hernandes znajduje sie w srarym porcie na PortlandStreet.
L. Dobrze.
Jade do PortlanStreet go dorwac. Mam troche drogi przed soba. Dzwonie do Omara mojego ochroniarza.
L. Omar przyjedz do starego portu na PortlandStreet ja tam bede. Reszte powiem ci na miejscu.
O. Dobrze prosze pana. - rozlaczam sie. Dojechalem do sterego portu. Wychodze z auta i slysze placz dziecka. To pewnie Anastazja. Wchodze do starego magazynu tam gdzie slysze krzyki. Widze Ane i Diego. Tez widze nie przytomnych rodzicow Violetty. Co ten dupek im zrobil. Chowam sie za jakas skrzynka i podgladam Hernadesa.
A. Ja chce do mamusi.
D. Nie zobaczysz juz mamusi!
A. Dlaczego?
D. Bo ja tak mowie!
A. Chce do mamy. Boje sie pana.
D. Pana? Jakiego pana, jestem twoim ojcem smarkulo.
A. Nie prawda.
D. Prawda. - i uderzyl mala w trwarz, wiec zareagowalem.
L. Ej, ty!
D. Kogo ja tu widze, pan Leon Verdas, nie moge uwierzyc.
L. To uwierz.
D. Przyszedles ratowac obce dziecko?
L. Tak, jakis problem?
D. Tak, bo to moja corka, nie twoja Verdas.
L. No i co z tego. Ale ja kocham nie to co ty. Po trzech latach ci sie przypomnialo, ze masz dziecko?
D. Uwazaj co mowisz.
L. Bo co mi zrobisz?
Wyciadnal z za siebie bron i przylorzyl do skroni malej.
A. Tato ja sie boje.
D. Do niego mowisz tato? Ty kupo nieszczescia! - i znow ja uderzyl.
L. Nie bij jej. To tylko dziecko i odluz bron.
D. Nie! Jesli zaplacisz mi 10 mln peso za nia, bo inaczej bedzie po niej!
L. Jak ci zaplace to i tak jej nie uwolnisz!
D. No tez racja! Zabije ciebie i ja!
L. Chyba snisz!
W krotkiej chwili podbiegl z bronia Omar.
O. Panie Verdas! - i strzelil w ramie Hernandesa, uwazajac na Ane.
L. Ana chodz, uciekamy stad?
A. Dobrze, bo sie boje tato. - milo mi sie zrobilo jak do mnie mala powiedziala tato. Kocham ja tak jak Violette, byla bardzo dzielna.
L. Juz dobrze Anastazjo, juz po wszystkim. Bylas bardzo dzielna.
A. A co z babcia i dziadkiem?
L. Pogotowie zaraz po nich przyjedzie. Omar zadzwon na pogotowie.
O. Dobrze panie Verdas.
L. Chodz kochanie, jedziemy do mamy.
Powiedzialem i poszlismy do mojego auta.
________________________________________
Oto rozdział 10 :)
Myślę, że się spodoba :D 

4 komentarze:

  1. Super rozdział! Taki kryminalny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super nie moge sie doczekac nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny i z dreszczykiem! Tylko czasem zapominasz o znakach zapytania ;-)

    OdpowiedzUsuń

Wasze komenarze są dla mnie wszystkim. To co napiszesz jest dla mnie najważniejsze :)