,,Dwa miesiące później.
Jeszcze 2 miesiące i zostanę panią Verdsas, już się nie mogę doczekać. Mam nadzieje, że się zmieszczę w suknie ślubną, pomimo iż jestem w ciąży. Przymierzam i widze, że suknia jest trochę przyciasna. No nie no trzeba będzie robić przeróbki, taka ładna suknia, szkoda mi jej przerabiać. Dzwonie do swojej przyjaciółki Fran.
F: Halo?
V: Cześć Francesca tu Viola.
F: O cześć Violu, co tam u ciebie?
V: Wszystko dobrze, dziecko rośnie
F: Zaraz, chwila, że co słucham? W ciąży jesteś?
V: No tak. Nie mówiłam ci?
F: No nie mówiłaś.
V: No to teraz mowie- zaśmiałam się.
F: To gratulacje Violetto!
V: Dziękuję Fran.
F: Leon na pewno się cieszy co?
V: Teraz się cieszy
F: A co wcześniej się nie cieszył?
V: Nie specjalnie. Byl w szoku i to wielkim.
F: Co ty mówisz?
V: No tak, ale mniejsza o to, było minęło
F: No też racja.
V: Uwierz, że suknia ślubna jest przyciasna. Miałabym prośbę, zawiozłabyś mi ją do krawcowej?
F: Nie ma sprawy Violu.
V: Dziękuję ci.
F: Ależ proszę!
V: Musze kończyć, idę trochę odpocząć. Do usłyszenia Fran.
F: Do usłyszenia- i się rozłączyłam.
,, Leona nie było jeszcze w domu, nie lubię jak on późno wraca do domu, te ciągle długie spotkania bla, bla, bla. Nie ma od tego asystentki, żeby za niego to robiła?? Przeciez ty glupia nia jestes! No racja, zapomniałam. Musze mu jakąś zaufana asystentkę znaleźć. Ale to później. Postanowiłam włączyć TV, akurat leciały wieczorne wiadomości."
,, Tydzień temu z miejskiego wiezienia w Buenos Aires uciekł Diego Hernandes ... "
,, Akurat piłam herbatę, którą od razu wyplułam na podłogę."
V: Jak to uciekł ! - krzyczę do telewizora.
,, ...Ostatnio widziano go przy kawiarni Coffé Bavers na ulicy PeachStreet. Kilka miesięcy temu porwał córkę znanego biznesmena Leona Verdasa, na szczęście dziecku nic się nie stało. Ciekawi jesteśmy co teraz Diego Hernandes planuje. To już wszystko na dziś wieczór. Dobranoc państwu."
V: Jak to dobranoc! Teraz to się będę bała zasnąć ! - znów krzyczę do telewizora.
Do domu wchodzi Leon.
L: Violu, kochanie, wróciłem!
Wstałam z łózka, pobiegłam do Leona i mocno go przytuliłam. Byłam cała we łzach i roztrzęsiona.
L: Violetto, co się stało? - pyta.
V: Diego uciekł z wiezienia.
L: Co ty opowiadasz? Kto ci powiedział?
V: W telewizji mówili.
,, Leon nic nie odpowiedział. Wziął mnie za rękę, szliśmy ku salonu i kazał mi usiąść. Wyciągnął z kieszeni telefon i do kogoś zadzwonił."
L: Hektor? ... Tak ... Widziałeś? ... Masz zwiększyć liczbę ochroniarzy ... To jest rozkaz! - rozłączył się.
V: Do kogo dzwoniłeś? - pytam.
L: Do Hektora.
V: Po co?
L: Żeby przyjął jak największą liczbę ochroniarzy, żeby ty i Anastazja były bezpieczne, puki ten drań tu się kreci.
V: No dobrze.
L: Chodź do sypialni i połóż się, jest już późno, za chwile do ciebie dołączę, tylko się wykąpie.
V: Ok.
,, Pieć dni później. Wyszłam na miasto z czteroma ochraniarzami. Czułam się jak jakiś prezydent.
Szliśmy przez park. Jak na środek tygodnia w parku było jakoś pusto. Przeszłam kilka metrów i usłyszałam jakieś strzały. Odwracam się, jeden z moich ochroniarzy dostał w plecy. Jeden do mnie krzyczy :
O: Proszę biec panno Castillo!
Wiec zaczęłam biec i odwracałam się co chwila. Patrze i drugi już leży. Kto do nich strzela? Widzę, że jakaś ciemna postać biegnie w moim kierunku, patrze a to Hernandes! O nie! Zaczęłam biec szybciej, znów się odwracam i strzelił do pozostałych dwóch ochroniarzy. Czemu w tym parku nikogo nie ma! Biegnę dalej, ale w krótkiej chwili czuje jakby ktoś uderzył mnie w głowę i straciłam przytomność... Kilka godzin później, tak myślę, jestem obolała, głowa mnie boli i mam związane ręce. Gdzie ja jestem? Po chwili słyszę głos, to ten drań Diego!"
D: Pobudka księżniczko! - uderzył mnie w twarz.
V: Czego ty Diego chcesz ode mnie!
D: Ja od Ciebie? Od Ciebie nic!
V: To czemu mnie porwałeś i zabiłeś moich czterech ochroniarzy?
D: Dla swojej przyjemnosci.
V: Ty łajdaku! Czego ty chcesz?
D: Okupu za Ciebie maleńka! - i znów mnie uderzył.
V: Nie bij mnie!
D: Bo co!
V: Bo ja tego sobie nie życzę!
D: Trudno! - po raz kolejny mnie uderzył.
V: Czemu sie tak mścisz na mnie, co?
D: Nie dałaś mi się spotkać z córką.
V: I to jest powód żeby niewinnych ludzi zabijać?
D: Yyy... Tak!
V: Ty jesteś chory, powinieneś się leczyć!
D: Ja? Leczyć? Ty ladacznico! - uderzył mnie pięścią w twarz.
,, Minęły dwa dni, co ta Viola robi tyle u Ludmiły?
Napisała mi dwa dni temu, że nocuje u Ludmi. Coś mi tu nie gra. Dzwonie do Violetty, ale ta nie odbiera. postanawiam zadzwonić do Ludmiły."
Lu: Słucham?
L: Cześć Ludmiła tu Leon Verdas, narzeczony Violetty. Jest może ona u ciebie?
Lu: Witaj Leon, nie, nie ma jej u mnie, nie miałam z nią kontaktu od miesiąca.
L: Ale jak to?
Lu: No tak.
L: Dwa dni temu mi napisała esemesa,że nocuje u ciebie.
Lu: Leon nie było jej u mnie wcale. Może coś się stało?
L: Możliwe. Dzięki. - rozłączam się.
,, Dzwonie do Francesci, Camilli, Natalli, Leny, do Angie i Germana i nic. dostaje anonimowego mejla."
________________________
adresat : Leon Verdas
temat: twoja ,, narzeczona"
nadawca: brak
witaj Leon! nie szukasz może swojej niby narzeczonej? D. H.
----------------------------
,, Tak myślałem... Hernandes ja porwał! Szybko odpisuje na mejla."
_________________________
adresat: brak
temat : brak
nadawca: Leon Verdas
Ty łajdaku, gdzie ja porwałeś i czego chcesz od nas!
---------------------------
,, Po chwili Diego odpisuje."
__________________________
adresat: Leon Verdas
temat: brak
nadawca: Diego Hernandes
Okup za nią!
----------------------------
__________________________
adresat: Diego Hernandes
temat: Ile?
nadawca: Leon Verdas
Ile chcesz i gdzie mam ci dostarczyć pieniądze?
----------------------------
_________________________
adresat: Leon Verdas
temat: brak
nadawca: Diego Hernandes
10 mln peso - za nią! przytrzymuje ta szmatę w starym zakładzie meblowym na VittallStreet.
Masz godzinę żebyś mi sprowadził hajs i nie zawiadamiaj policji, bo ona zginie!
---------------------
,, No dobra, zapłacę mu te pieniądze.Violetta jest ważniejsza niż jakieś pieprzone pieniądze. Idę do swojego gabinetu, otwieram sejf i wybieram 10 mln peso. Wkładam je do torby i wychodzę z domu. Wsiadam do swojego R8 i kieruje się ku VittallStreet. 40 minut później znajduje się na tej ulicy. Wchodzę niepewnie do starego zakładu ,widzę, że Violetta jest związana, podbiegam do niej z torbą pieniędzy , próbuje ją rozwiązać, bo nie widzę nigdzie Hernandesa. W krótkiej chwili ktoś mnie odepchnął. To byl on!
D: O, i przyjechał pan królewicz! Jak miło cie znów widzieć.- w ręku trzymał broń.
L: A mi ciebie nie! Masz tu pieniądze i wypość nas!- podaje mu pieniądze, ten bierze je ode mnie.
D: Hmm... niech pomyśle... nie! -powiedział i kierował broń w moją stronę.
D: Chce twojej śmierci Verdas!
L: Chyba śnisz!
D: No to patrz! Strzelił mi w ramie! Chwile potem widzę Hektora i krzyczy
H: Panie Leonie padnij! - złapałem jedną ręką Violette i upadłem z nią na podłogę. Hernandes dostał w plecy. Podbiegł do nas Hektor
H: Panie Verdas, nic panu nie jest i pani Castillo?
L: Dostałem tylko w ramie, ale Violetta jest w tragicznym stanie, ten dupek ja bił a teraz ma za swoje... Hektor dzwoń po pogotowie!
H: Już dzwonie proszę pana!
L; Violu proszę ocknij się- Violetta nie reaguje, mam nadzieje, że dziecku nic się nie stało, a jak poroniła to nigdy sobie tego nie wybaczę
Hernandes zapłacił teraz za swoje czyny, teraz będzie się smażyć w piekle.
Dwie godziny później. Violetta trafiła do szpitala. Lekarze powiedzieli , że dziecko jest całe i zdrowe. To duża ulga. Tylko Violetta jest w ciężkim stanie. Ten debil zmasakrował jej twarz. Lekarz prowadzący mówił, że w ciągu miesiąca sińce na jej twarzy powinny zejść. Ale przez kilka dni Viola będzie w śpiączce.
Cdn.
Oto rozdział 18 :)
Myślę, że się spodoba
Komentarze mile widziane :)
Oto rozdział 18 :)
Myślę, że się spodoba
Komentarze mile widziane :)
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten zwrot akcji :D
Czekam na następny ^^
Super ❤❤❤ Najlepsze opowiadania ever 😂😘
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następne?
OdpowiedzUsuńW czwartek jak co tydzień :)
UsuńDopiero? To jest tak fajne,że chciałabym żeby było to codziennie.
OdpowiedzUsuńNo nie stety :D trzeba troche cierpliwosci a czwartek szybko przyjdzie :)
Usuń