czwartek, 3 grudnia 2015

[Opowiadania] Rozdział 19


Oczami Violetty :
,, Trzy tygodnie później. Wreszcie wychodzę ze szpitala. Juz za tydzień wychodzę za mąż. Nikt juz nam nie przeszkodzi, Diego Hernandes już nam nic nie zrobi, niech się smaży w piekle. Leon przyszedł odebrać mnie ze szpitala. Moje siniaki na twarzy już zeszły, nie widać po nich śladu. Pol godziny później. Wreszcie w domu. Anastazja podbiegła do mnie i mocno przytuliła. "
A: Mamusiu, wreszcie wróciłaś!
V: Juz jestem kochanie.
L: Anastazjo, nie ściskaj tak mamy, bo mama jest jeszcze słaba.
V: Leon nic mi nie jest.
A: Widzisz tato, nic mamie nie jest.
L: No dobrze, tylko jej nie uduś.
,, Kilka godzin później. Zadzwoniła do mnie Ludmiła, moja przyjaciółka."
V: Słucham?
Lu: Cześć Violu, wyszłaś już ze szpitala?
V: Cześć Ludmi, tak już wyszłam kilka godzin temu, a co?
Lu: Ponieważ z dziewczynami mamy dla Ciebie niespodziankę.
V: Jaka?
Lu: To niespodzianka, wiec nie mogę zdradzić.
V: No dobra, rozumiem. - zaśmiałam się.
Lu: To przyjedz do mnie o 19:30, ok?
V: Dobrze.
Lu: Tylko się ubierz szykownie. - powiedziała.
V: A po co szykownie?
Lu: Oj Violu zobaczysz.
V: No dobrze, dobrze.
Lu: No to widzimy się wieczorem. Do usłyszenia.
V: Do usłyszenia Lu.
,, Co za dziewczyny planują? Idę do Leona."
V: Leon, dziś wieczorem wybieram się do Ludmiły.
L: Juz tak szybko chcesz wychodzić z domu?
V: Tak, dobrze się juz czuje.
L: No jak jesteś na siłach to jedź.
V: Dziękuję. - i dałam mu buziaka.
L: A po co tam jedziesz?
V: Szczerze to nie wiem, dziewczyny maja dla mnie jakąś niespodziankę.
L: Jaka?
V: Tego mi nie powiedziały. - zaśmiałam się.
L: No racja... Hektor Cie zawiezie do Ludmiły.
V: Dobrze. - zgodziłam się.
,, Poszłam do łazienki wykompac sie. Po umyciu poszłam do pokoju szukać jakieś kreacji. Ciekawe czy sie w coś zmieszczę. Poszukam jakieś luźniejszej sukienki, ciekawe czy taka mam. Szukam i szukam i nic, co ja teraz zrobię, nie mam żadnej sukienki. No to ładnie. Dobra znalazłam coś, sukienka jest luźna w kolorze koralowym. Ubieram sukienkę, baleriny i wychodzę z pokoju i na drodze spotykam Leona."
L: Violetto, wyglądasz prześlicznie w tej sukience.
V: Dziękuję Leon.
L: Chodź, odprowadzę cie do auta, Hektor juz na Ciebie czeka.
V: Dobrze, chodźmy.
,, Wsiadam do auta i kieruje się do domu Ludmily."
Oczami Leona :
,, I zostałem sam w domu, praktycznie sam. Została za mną Anastazja, która ogląda bajki w swoim pokoju. Ktoś zaczął do mnie dzwonić, to był Federico. Czego on znowu chce."
L: Cześć Fede, co znowu?
Fede: Siema Leon, za godzinę z chłopakami będziemy u ciebie.
L: Ale jak to za godzinę? I po co?
Fede: Wyprawiamy dla Ciebie wieczór kawalerski.
L: Zabije cie Federico! Nie jestem sam w domu.
Fede: A co jeszcze Violetta nie wyjechała z domu?
L: Wyjechała 5 minut temu.
Fede: To z kim jesteś?
L: Z jej córką Anastazja.
Fede: No faktycznie, zapomniałem, możesz ja do dziadków zawieść?
L: Fede ale ja nie chce żadnego wieczoru kawalerskiego!
Fede: Verdas nie marudź! Kiedy ty ostatni raz piłeś? - ,, prawie 4 miesiące temu."
L: Nie pamiętam Federico!
Fe: To zawieś Ane do rodziców, a ty się zabawisz.
L: No dobra.
Fe: To super stary! 
L: Taa...
Fe: To na razie, za niecałą godzinę będziemy.
L: Ok. - rozłączam się.
,, Nie zawiozę Anastazji do rodziców Violetty, bo często tam przebywa. Postanawiam, ze zawiozę Ane do swoich rodziców."
L: Anastazjo!
A: Tak tatusiu? - jak ona to mówi to w sercu robi mi się ciepło.
L: Pojedziesz dziś do dziadków na noc?
A: Do babci Angie i dziadka Germana?
L: Nie, nie dziś, pojedziesz do babci Grace i dziadka Teodora.
A: Nie znam ich.
L: To poznasz księżniczko, dziadek Teo i babcia Grace to moi rodzice.
A: To ty masz rodziców?
L: Tak mam skarbie. - zaśmiałem się. - Chodź jedziemy do dziadków.
A: Dobrze.
,, Po 30 minutach jestem pod domem rodziców, rzadko ich odwiedzam, myślę ze polubią Anastazje. Dzwonie do drzwi i otwiera mi młoda gosposia Elena. Nie lubię jej, bo jak zawsze przyjeżdżam do rodziców to się ślini na mój widok. Jezu!"
E: Dobry wieczór panie Verdas.
L: Ta, cześć, rodzice w domu?
E: Yyy... tak, są, proszę wejść.
L: Chodź Anastazjo.
A: Tatusiu, dlaczego ta pani robiła do ciebie maślane oczy?
L: Nie wiem córciu. - odwracam się, a Elena była cala czerwona jak burak.
L: Poznasz moich rodziców.
A: Dobrze tatusiu.
Gr: Leon co za niespodzianka. - mama wstała by się ze mną przywitać.
L: Witaj mamo! Gdzie tata?
Gr: Tata miał ważną sprawę i nie dawno wyszedł.
L: Aha ok.
Gr: A co to za ślicznotka za tobą się chowa?
L: To Anastazja, córka mojej narzeczonej.
Gr: To jest córka Stefani?
L: Nie mamo, już od paru miesięcy nie jestem ze Stefani.
Gr: O, a co się stało?
L: Długa historia.
Gr: No dobrze synu.
L: Miałbym prośbę, mogłabyś się zająć Ana dziś do jutra popołudnia?
Gr: Oczywiście synu.
L: Dziękuję ci mamo. - pocałowałem mamę w policzek.
Gr: Ależ nie ma za co synu... Elena przygotuj pokój dla naszej malej Anastazji.
E: Oczywiście pani Verdas.
L: Dobrze mamo ja lecę, bawcie się dobrze, dobranoc mamo, pozdrów tatę.
Gr: Dobranoc skarbie, dobrze pozdrowię.
,, Wychodzę od rodziców i od razu wsiadam do swojego R8, kiedy siadam dzwoni do mnie Hektor. Włączam tryb głośnomówiący i wyjeżdżam z pod domu."
L: Co jest Hektor?
H: Panie Verdas, nie jaki pan Federico Pasqaurelli przyjechał do pana z gośćmi, mówi że pana zna, wpuścić mam ich do posiadłości?
L: Tak, wpuść, powiedz im, że nie długo będę.
H: Dobrze proszę pana. - rozłącza się.
Oczami Violetty:
,, Pół godziny wcześniej. Jestem pod domem Ludmiły. Hektor wychodzi z samochodu, aby otworzyć mi drzwi. Wychodzę z auta, dziękuje Hektorowi za przywiezienie mnie i kieruje się ku domu Ludmi. Pukam do drzwi i otwiera mi je Ludmiła Ferro-Pasqaurelli."
Lu: Violu już jesteś, chodź, wejdź, zapraszam.
V: Dziękuję, dlaczego tu tak ciemno? - pytam.
Lu: Aaa... No, bo wiesz yyy... awaria. Za chwile prąd będzie.
V: Aha ok.
,, Wchodzimy w głąb domu, światło się zapaliło i wszystkie dziewczyny wyskoczyły za kanapy."
Wszystkie dziewczyny: Niespodzianka!
V: Ludmiła, ale z jakiej to okazji?
Lu: Zrobiłam ci wieczór panieński.
V: Ludmi, nie trzeba było.
Lu: Trzeba, trzeba było. Chodź przywitasz się z dziewczynami.
Camilla: Violetta! Jak milo mi Cie widzieć po tylu latach.
V: Witaj Cami, widzę, że ty tez w ciąży.
C: A no jestem. - uśmiechnęła się.
V: To gratulacje, który już miesiąc?
C: Szósty i będzie chłopiec.
V: O jak fajnie, Broudway na pewno zadowolony z syna, co?
C: Oh, Tak zadowolony z drugiego syna. - zaśmiałyśmy się.
Lu: Violu, poznaj moja kuzynkę Amande.
Am: Witaj Violetto, milo mi cie poznać.
V: Dziękuję, mnie ciebie również.
Am: Napijesz się czegoś?
V: Tak, poproszę sok pomarańczowy.
Am: Nic mocniejszego?
V: Nie dziś, w ciąży jestem.
Am: Oj przepraszam, nie wiedziałam i gratulacje.
V: Nic nie szkodzi i dziękuję.
Am: Za chwilkę przyniosę ci sok pomarańczowy.
V: Dziękuję Amando.
,, Poszłam do reszty dziewczyn, do Fran, Naty, Leny, jak to one już robiły sobie drinki. O 20:00 ktoś zapukał do drzwi, czy Ludmila kogoś jeszcze zapraszała? Ludmi otwiera drzwi, a tu policja! Przecież nie jesteśmy głośno."
Policja: Dobry wieczór, dostałem wezwanie o chalasach.
,, Ludmila wpuściła policjanta do środka."
Lu: Alez panie władzo, nie jesteśmy głośno. - Ludmi się uśmiechnęła.
,, Zaraz, moment, znam ten jej uśmieszek, to nie jest prawdziwy policjant, to jest striptizet! Nie no zabije ją!"
S: Kto tu jest nie grzeczny?
,, Dziewczyny zakładają mi welon, nawet nie wiem po co."
F: Tu panie władzo ! Ta panna jest nie grzeczna! - krzyczy Fran.
V: Francesca!
,, Zauważyłam, ze striptezerowi spodobała się Amanda, no, no, no, może mi da spokój. Striptizer o imieniu Christopher po tańczył, po tańczył kolo mnie i poszedł sobie do Amandy, nie lubię takich niespodzianek. Jest już po 23:00, powiedziałam dziewczynom, ze idę się położyć, dziewczyny imprezowały dalej, tylko Amanda gdzieś zniknęła razem z Christopherem. Wchodzę na gore, kieruje się ku pokoju Ludmi, otwieram drzwi, a tam Amanda z Christophetem uprawiali sex w pokoju Ludmily. Ludmi będzie nie zadowolona z kuzynki,że zabawia sie z obcym facetem. Wychodzę z pokoju niezauważalna z pokoju Ludmily i idę do innego pokoju. Usiadłam na łóżku, zdjęłam baleriny, położyłam się i w moment usnęłam."
Rano.
,, Budze się szybko, ponieważ obudziły mnie krzyki, co się stało? Biorę koc i się nic otulam, zakładam baleriny i wychodzę z pokoju na korytarz. Glosy dochodzą z pokoju Ludmily, pewnie przyłapała Amande z Christopherem, no to ładnie, ciekawe czy Amanda jest pełnoletnia."
Lu: Jak teraz się wytłumaczę twojej matce!
Am: Ludmila nie krzycz na mnie!
Lu: Będę na ciebie krzyczeć, bo przespałaś się z pierwszym lepszym! Ciekawa jestem czy się zabezpieczyliście?
Am: Ymm... No nie.
Lu: No to ładnie! - Podchodzę do Ludmily.
V: Ludmi, co się stało? - pytam
Lu: Ta gówniara przespała się ze striptizerem.
V: No i co z tego, dorosła jest.
Lu: No nie zupełnie.
V: Jak to?
Lu: Ma szesnaście lat!
V: Co ty mówisz? A wygląda na więcej.
Lu: Że wygląda.
V: Miejmy nadzieje, żeby w ciąże nie zaszła.
,, Tydzień później.
 Wreszcie nadszedł ten dzień. Dziś zostanę żoną Leona Verdasa!"
Oczami Leona:
,, Dziś to ten dzień! Jeszcze 5 godzin i Violetta zostanie moja zona. Od kilku miesięcy szykuje dla niej niespodziankę. Tą niespodzianka jest Adam Lambert, Viola go uwielbia, na okrągło go słucha, to postanowiłem go zaprosić, aby coś dla Violetty zaśpiewał. Dzwonie do Adama."
L: Witaj Adam, z tej strony Leon Verdas, pamiętasz mnie?
A.L: O, tak, cześć!
L: Chciałem sie zapytać czy nie zapomniałeś o moim weselu.
A. L: Oczywiście, ze nie, mój menager ciągle o tym trąbi od miesiąca.
L: Czyli juz jesteś w drodze?
A.L: Tak, tak, za dwie godziny powinniśmy wylądować w B.A.
L: To sie ciesze, milej podroży.
A.L: Dziękuję i Do zobaczenia.
Oczami Violetty:
,, Juz tylko 30 minut i zaczyna sie cala ceremonia!"
Lu: Violu, gotowa?
V: Tak!
Lu: Pokaz sie.
,, Wychodzę ze swojego pokoju."
Lu: Violetto Castillo nie długo Verdas, wyglądasz prześlicznie!
V: Dziękuję Ludmila.
Lu: Nawet nie widać, ze w ciąży jesteś.
V: Dziękuję.
Piec minut do ceremonii, jeszcze kilka poprawek, dziewczyny podają mi bukiet i wychodzę na zewenatrz. W tle gra muzyka, jest bardzo duzo gosci, moja rodzina i rodzina mojego za chwile męża. Cala ceremonia i wesele odbędzie się w ogrodzie. Juz się zaczyna, ktoś zaczyna śpiewać piosenkę ,,Marry You" Bruno Marsa.
Zaraz, chwila, przecież to Bruno Mars! No tak, Leon go lubi. Tata prowadzi mnie do ołtarza."
G: Gotowa?
V: Tak tato.
G: No to chodźmy!
,,Bruno zaczyna śpiewać refren, ale nie sam... Przecież to Adam Lambert! Nie no zabije Leona! Tyle pieniędzy wydać na nich. Jesteśmy przy ołtarzu. Leon jest ubrany w granatowy garnitur i czerwona muchę."
G: Opiekuj sie moja córką.
L: Oczywiście proszę pana.
,, I ksiadz zaczal juz ceremonie."
K: Drodzy zebrani, zebralismy sie tu, aby tych oto mlodych ludzi polaczyc wezlem malzenskim. Jeśli ktoś jest przeciw temu małżeństwu niech przemówi teraz albo niech zamilknie na wieki. Leonie powtarzaj za mna ... Ja Leon Jorge Verdas.
L: Ja Leon Jorge Verdas.
K: Biorę Ciebie Violetto Mario Castillo za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz ze cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg.
,, Leon powiedział przysięgę, ale to długie."
V: Ja Violetta Maria Castillo, Biorę ciebie Leonie Jorge Verdasie za męża i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz ze cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg.
,, Leon założył mi obrączkę i mówi:"
L: Violetto Castillo przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
,, Powiedziałam to samo."
K: Zostaliscie Meżem i Żoną, teraz mozesz pocalowac panne mloda.
,, Leon sie przyblizyl i mnie pocalowal. Wszyscy wstali i zaczeli klaskac. Odwróciłam się do gości. Widze, ze Angie plakala, to napewno ze szczescia."
L: Teraz już ze sobą będziemy na zawsze pani Verdas.
V: Tak, na zawsze panie Verdasie.
,,Poszliśmy do ogrodu, gdzie były przygotowane stoliki dla wszystkich gości. Adam Lambert zaczął śpiewać moja ulubiona piosenkę ,, Another Lonely Night", tyle, ze już nie będę mieć samotnych nocy. Będę mieć wspaniale noce u boku swojego męża Leona."
CDN...

Oto rozdział 19 :)
Myślę, że się spodoba :)
Komentarze mile widziane :D

6 komentarzy:

Wasze komenarze są dla mnie wszystkim. To co napiszesz jest dla mnie najważniejsze :)