,, Jezu kto o tej porze dzwoni. Przyglądam się telefonowi, a to budzik ustawiony na 6:30. Matko kompletnie zapomniałam, mam pierwszy dzień w pracy, nie mogę się spóźnić. Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki zrobić poranne czynności, szybko się ubrałam i poszłam zrobić śniadanie sobie i Anastazji. Poszłam do jej pokoju ja obudzić."
V. Anastazjo, kochanie wstań proszę, pojedziesz dziś do dziadków.
A. Po co?
V. Ana, mamusia musi iść do pracy.
A. Dobrze już wstaje.
V. Mama przygotowała dla ciebie ulubione naleśniki.
A. Jeej super.
V. No wyskakuj z łóżka i idź jedz śniadanko. Mama ci przygotuje ubranka.
A. Dobrze mamusiu.
,, Jak te dzieci szybko rosną ma już dwa latka, lekarze mówią że wygląda na 4 latka. Musze pamiętać że za dwa tygodnie Anastazja ma swoje 3 urodziny, myślę, że przez prace nie zapomnę o jej urodzinach. Poszłam do kuchni, zjadłam z córką śniadanie."
V. Ślicznie Anastazjo, wszystko zjadłaś, pięknie.
A. Było dobre mamusiu.
V. I bardzo się ciesze. Teraz chodź ubiorę cie i zawiozę cie do dziadka Germana i babci Angie.
A. Dobrze mamo.
,,15 minut później zawiozła Ane do rodziców"
Angie: Cześć Violu, i co dostałaś prace?
V. Tak Angie dostałam. Myślałam, ze mój szef to jakiś staruch, a okazało się, ze to 27 letni młodzieniec . - na te słowa robię się purpurowa.
An. Violetta co tak się rumienisz. Podoba ci się szef?
V. Angie, nie, nie podoba, prawdopodobnie ma żonę, narzeczona, nie ważne.
An. Oj skarbie, nie przejmuj się, znajdziesz jeszcze kogoś.
V. Wiem, ale... Anastazja pyta cięgle o swojego ojca i co mam jej powiedzieć?
An. Violu, wiem, ze cie Diego zostawił kiedy byłaś w ciąży, zachował się jak gówniaż zostawiając cie. Kochanie pomagamy ci będziemy pomagać pamiętaj.
V. Tak wiem, kocham cie Angie.
An. Ja ciebie tez Violu. Na którą masz do pracy?
V. Na 9:00 a co?
An. Bo jest już 8:45.
V. O cholera, spóźnię się, muszę lecieć pa Angie, ucałuj Tate.
An. Dobrze.
,, O cholera znów zapomniałam o pracy, mam tylko 15 minut. Myślę ze się nie spóźnię. Jadę autostrada najszybciej jak się da. Uff... jestem przed czasem. Jest 8:55. Biegnę do windy i na 40 piętro. 8:58 jestem na czas. Pukam do niego do drzwi i wchodzę i widzę go z jakąś kobieta z która się całuje, poczuwam klucie w sercu"
V. Przepraszam, może ja przyjdę później.
L. Nie, wchodź, nic się nie stało.
V. Nie chciałam... - przerwał.
L. Violu nic się nie stało. Przedstawie was, to jest Stefani moja narzeczona.
V. Dzień dobry pani.
S. Dzień dobry.
L. Stefani to jest Violetta Castillo moja asystentka.
S. Milo mi cie poznać Violu.
L. Dobrze Stefani muszę pracować, a dziś mam dużo pracy z panna Castillo.
S. Dobrze kochanie. Będę tęsknić.
L. Pa Stefani. - Stefani wyszła za drzwi.
L. Matko ile można... O panna Castillo punktualna to mi się podoba.
V. Dziękuję panie Verdas.
L. Mów do mnie Leon.
V. Dobrze. Leon. - Boże ale on jest boski. Violetta opanuj się, to twój szef.
V. To na czym będzie polegała moja praca? - pytam, aby nie rozmyślając o jego wspanialej twarzy i jego jednodniowym zaroście, ale bym chciała dotknąć jego zarostu... O matko on coś mówi, a ja nie słucham.
L. Panno Violetto. O czym tak pani rozmyśla?
V. Yyy... ja o niczym. - kurde ale wpadka.
L. Dobrze, za 30 min mam spotkanie z przedsienbiorcami z Francji i ty idziesz ze mną.
V. Dobrze panie Ver... Leonie.
Dwie godziny później. Jesteśmy już po spotkaniu, myślę, ze nie poszlo mi az tak zle.
L. Panni Castillo byla pani swietna w tlumaczeniu. Gratulacje.
V. Dziekuje panie Leonie.
L. Ma pani ochote ze mna pojsc teraz na kawe?
,, O swiety Barnabo mój szef zaprasza mnie na kawe" - skacze moja podswiadomosc.
V. No nie wiem. - zgodz się idiotko!
L. Szefowi się nie odmawia.
V. No dobrze.
L. Super no to chodzmy.
Poszlismy do kawiarni dwie ulice od firmy Leona. Mala kawiarenka, bardzo przytulna i ladna. Jest pare stolikow i kazde zajete, tylko jedne bylo juz zarezerwowane i jest karteczka z napisem ,, Leon Verdas", a niech mnie, wiedzial, ze pojdzie mi swietnie, ale mniejsza.
V. Bardzo tu przytulnie.
L. Naprawde?
V. Tak, bardzo tu milo.
L. Wiem, czego się napijesz?
V. Poprosze to samo co ty.
L. Dobrze.... Kelner.
K. Tak panie Verdas? - kelner mi się tak przygladal jak bym byla zona Leona .
L. Poprosze dwie kawy i do tego po jednej muffince.
K. Dobrze zaraz przyniose.
L. To co jak ci się podoba w mojej firmie?
V. Bardzo mi się podoba. - " a zwlasza pan".
L. To dobrze, opowie mi cos pani o sobie.
V. Nie wiem od czego zaczac.
L. Ma pani kogoś?
V. Yyy... nie, ale...
L. Ale co?
V. Mam 2 letnia coreczke, za dwa tygodnie konczy 3 latka.
L. Wow, nie spodziewalem się tego. - kurde czemu powiedzialam mu o corce? Tak czy siak by się nie dlugo dowiedzial.
L. Za co Violu? Lubie dzieci. Moja narzeczona nie moze miec dzieci. - a to ci nowina pani Stefani nie moze miec dzieci, ciekawe dlaczego?
V. Dlaczego nie moze miec dzieci?
L. Poniewaz byla kiedys narkomanka i byla az tak glupia, ze pozwolila sobie wyciac jajniki i inne organy, nie lubie o tym gadac.
,, O mamusiu panna idealna narkomanka? Tego bym się nie spodziewala. "
V. Bardzo mi przykro.
L. Nie ma czego wspolczuc Violu, a gdzie jest ojciec twojej corki? - ale się on wypytuje.
V. Uciekl, kiedy powiedzialam mu ze jestem z nim w ciazy to mnie rzucil i powiedzial, ze to nie jego dziecko.- na to wspomnienie poleciala mi lza.
L. A to ci za gnoj. Nie placz. - otarl swoja dlonia mój policzek, ale on ma delikatne dlonie.
L. Nie byl ciebie wart.
V. Wiem. - dlaczego ja placze i to przy swoim szefie?
V. Przepraszam.
L. Za co Violetto?
V. Za to ze się rozplakalam przy panu.
L. Nic nie szkodzi. - zlapal mnie za rece i znów poczułam ten dreszcz.
L. Chodz, odwioze cie do domu.
V. Dziekuje.
Po 5 min wyszlismy z kawiarni i poszlismy do jego samochodu. Ale cacko, ma Audi R8 samochód moich marzeń. Otworzył mi drzwi, jaki dżentelmen.
L. Wsiadaj.
V. Dziekuje.
L. To gdzie mam cie zawiesc? - powiedzialam mu adres gdzie się ma zatrzymać .
V. Od od kiedy jest pan ze Stefani? - ale mnie ciekawosc zrzera.
L. Od 3 lat, ale jakos nam się nie układa.
,, Och".
L. Jest o wszystko zazdrosna nawet o ciebie i to mnie dobija. - ,, O mnie niby czemu? "
Nie no i stoimy w korku, swietnie!
L. Jak ma na imię twoja córka? - ale on szybko zmienia temat.
V. Anastazja.
L. Śliczne imię.
V. Dziekuje. - chwila ciszy, ciągle stoimy w korku. Ta cisza mnie dobija.
L. Piepszyc Stefani! - powiedzial i wzial mnie w objecia i zaczal namiętnie calowac. O mamusiu ale on nie ziemsko całuje, po chwili on się oderwał. O niee !
L. Przepraszam, poniosło mnie.
V. Nic się nie stalo. - o matko pragnę tego mezczyzny.
L. O wreszcie cos się ruszyło.
V. Yy... tak wreszcie jedziemy.
L. To co teraz Sice stalo ma zostać miedzy nami, ok ?!
V. Dobrze. - och, chyba się zakochałam.
Myślę, że wam się spodoba :)
*ask:@Chicaklon :)
Ciekawy rozdział :) nie mogę się doczekać kolejnego!
OdpowiedzUsuńO jak słodko <3
OdpowiedzUsuńAle zakończenia to bym się nie spodziewała xd
Czekam na next ;)
Zajrzysz do mnie? c:
ifyoubelieve-leonetta.blogspot.com