,, O matko moja glowa. Nic nie pamietam. Budze sie w lozku, Boze, gdzie ja jestem? Violka co ty wczoraj robilas? Przekrecam sie na drugi bok i patrze, ze obok mnie ktos lezy. Mamusiu, kto to jest? Mezczyzna sie odwraca sie w moja strone, o swiety barnabo przeciez to pan Verdas! Co ja u licha robie w jego lozku? Patrze a siebie i widze, ze mam inne ubrania na sobie. Kiedy ja sie przebralam? Przygladam sie jemu i patrze jak slodko spi. Ma jednodniowy zarost, chce dotknac jego zarostu ale boje sie, ze sie obudzi. Po chwili budzi sie Leon. "
L. Dzien dobry, dobrze spalas?
V. Dzien dobry, tak, czy my...
L. Nie Violetto, ty bylas kompletnie pijana i zemdlalas.
V. Aha ok, rozumiem. Kiedy ja sie przebralam?
L. Ja to zrobilem. Twoje ubrania sa w pralni.
V. Ok.
Mialam na sobie tylko majteczki koronkowe i jego szara bluzke, nie mialam na sobie biustonosza. Wlasnie, gdzie mam stanik? Stanik mi tez zdjal?
V. Mam takie glupie pytanie...
L. Slucham.
V. Biustonosz tez mi zdjoles?
L. Tak.
V. Ok, nie mam wiecej pytan.
L. Wporzadku i powiem ci, ze masz niezle cialko.
V. Leon!
L. No co, mowie jak jest.
V. Z kazda pracownica sypiasz?
L. Nie.
Och, a to ci nowosc.
V. Ok, rozumiem.
Jeju jak mnie glowa boli.
V. Leon masz jakas tabletke na bol glowy?
L. Tak poczekaj. - wstal z lozka, mial na sobie tylko bokserki, o mamusiu ale on wyglada, ale on ma miesnie mhmm, buzuje we mnie kazda komorka. Wrocil o podal mi tabletke na bol glowy i cos do picia.
L. Masz, powinno pomoc.
V. Dziekuje.
L. Nie ma sprawy. Dzis dostajesz dzien wolny i tak nie mialem zadnych spotkan.
V. O Bosze zapomnialam o pracy, przepraszam.
L. Nie szkodzi. Jestes ze mna czyli ze swoim szefem to znaczy ja decyduje czy pojdziesz do pracy czy nie.
V. Ok. Dziekuje.
L. Nie ma za co Violetto. - przyblizyl sie do mnie i mnie pocalowal. Coraz czestrze te pocalunki. Boje sie co powiedzialam mu jak bylam pijana, kompletnie nic nie pamietam.
V. Mam nadzieje, ze zadnych glupot nie gadalam jak bylam pijana?
L. Nie. Ale krzyczalas na mnie i zemdlalas.
V. O jejku przepraszam cie.
L. Nie ma za co, bylas nie soba, alkohol mowil za ciebie.
V. Dobrze. Gdzie masz lazienke, chcialabym sie wykompac.
L. Drzwi na prawo.
V. Dziekuje. - poszlam do jego lazienki, strasznie wielka ta jego lazienka wyglada prawie jak moj pokoj, weszlam do kabiny prusznicowej, wzielam jego zel do kompieli, mhmm cudownie pachnie. Wyplukalam sie i owinelam sie recznikiem. Wzielam jego szczoteczke do zebow i pase i zaczelam myc zeby. Chwile potem ktos zapukal do drzwi lazienki. To byl Leon.
L. Violu, moge wejsc.
V. Tak prosze. - wszedl.
L. Wygladasz slicznie, czy to moja szczoteczka do zebow?
V. Tak. - zasmialam sie.
L. Och nie ladnie panno Castillo. - wzial mnie w obiecia i zabral mi szczoteczke i mnie pocalowal.
L. Smakujesz mieta. - czemu ja nie moge sie jemu opszec. Chcialabym tu zostac na zawsze. Niech on zostanie ojcem moich dzieci. Wlasnie dzieci, o mamo zapomnialam o Anastazji. Wyrwalam sie z jego objec.
L. Czy cos sie stalo?
V. Tak zapomnialam o corce. Mialam zadzwonic do taty wieczorem jak sie czuje Anastazja. Co za ze mnie matka.
L. Jestes dobra matka. Napewno nic jej nie jest.
V. Tak sadzisz?
L. Tak malenka.
V. Dziekuje. Pojde zadzwonic czy wszystko wporzadku.
L. Ok.
Poszlam do jego pokoju i od razu zajrzalam do telefonu i 5 nieodebranych polaczen od taty i 10 nieodczytanych sms-ow od Angie. Musialo sie cos stac. Od razu zadzwonilam do Angie. Po drugim sygnale odebrala.
An. Wreszcie Violu sie odezwalas, gdzies sie podziewala?
V. Przepraszam Angie upilam sie troche i zasnelam u Leona.
An. No dobrze rozumiem.
V. A cos sie stalo?
An. Tak. Ana dostala wysokiej goraczki i trafila do szpitala.
V. O matko zaraz tam bede.
An. Dobrze Violu bede czekala.
Rozlaczyla sie.
Jezu co za ze mnie matka, nie dba o swoje dziecko. Usiadlam na lozku i zaczelam plakac. W tej samej chwili z lazienki wyszedl Leon i od razu podbiegl do mnie.
L. Violu czy cos sie stalo?
V. Tak, Anastazja trafila do szpitala, miala wysoka goraczke i, i ... - przerwalam, bo przez placz nic nie moglam powiedziec.
L. Juz spokojnie. - przytulil mnie i pocieszal.
V. Gdzie sa moje ubrania. Musze sie ubrac i jechac do szpitala.
L. Zaraz pani Julietta przyniesie.
V. Dziekuje.
L. Violetta jestes cala roztrzesniona moze cie zawioze do szpitala?
V. Dobrze. Dziekuje ci.
Pani Julietta przyniosla mi moja sukienke, bolerko i moj biustonosz. Byly czyste i swierze. Ubralam sie szybko.
L. Gotowa?
V. Tak. Mozemy jechac.
Wyszlismy z jego domu do jego samochodu. Otworzyl mi drzwi i sam wsiadl za kierownica. Ruszylismy w stone do szpitala. 10 min pozniej bylismy juz na szpitalnym parkingu. Kiedy sie zatrzymal od razu wysiadlam.
L. To ja zaparkuje i przyjde do ciebie.
V. Nie trzeba Leon, nie fatyguj sie.
L. Ale jak chce. Chce cie wspierac.
V. No dobrze. - powiedzialam i pobiegalam na obcasach do szpitala. Widze Angie.
V. Angie! - krzycze.
An. O Violetta juz jestes.
V. Co jest Anastazji?
An. Jak mowilam przez telefon dostala wysokiej goraczki w nocy miala prawie 40*, ja z twoim ojcem sie wystaszylismy i od razu pojechalismy na pogotowie.
V. Jejku Angie przepraszam, ze nie odbieralam, teraz mi glupio.
Do szpitala przyszedl Leon i podszedl do nas.
L. I co wiadomo co z twoja corka?
V. Wiem tyle, ze dostala wysokiej goraczki.
L. Biedactwo.
Angie sie nam przygladala.
V. A, przedstawie was, Angie to jest Leon Verdas, moj szef. Leon to jest Angie moja ciocia i zona mojego ojca.
An. Milo mi cie poznac Leon.
L. Mnie pania rowniez.
Idzie lekarz ktory badal Ane.
Lek. Dzien dobry, panstwo to rodzice malej Anastazji Hernandes?
V. Ja jestem jej matka.
Lek. Wporzadku. Anastazja czuje sie juz lepiej mozna do niej juz wejsc. Leki przeciwbolowe naszczescie pomogly.
V. Dziekuje doktorze.
Lek. Przyjemnosc po mojej stronie. A pan jest ojcem malej Any.
L. Yyy... nie, ja jestem znajomym jej mamy.
Lek. Ok, bo mala opowiadala o panu,ze pan jest jej tata. Ale wporzadku. Do widzenia.
V. Do widzenia doktorze.
ch ta Ana, co ona naopowiadala lekarzom, ze Verdas jest jej ojcem? To co lekarz mi powiedzial zszokowalo mnie.
V. Angie, jedz do domu ja zostane z Ana.
An. Dobrze Violu, bo jestem troche zmeczona, widzimy sie pozniej?
V. Tak, oczywiscie.
Angie wyszla ze szpitala. Ja zostalam sama z Verdasem.
V. Ja pojde do malej, mozesz tu zaczekac?
L. Oczywiscie.
Poszlam do sali tam gdzie Anastazja lezala.
A. Mamusia!
V. Ana skarbie, nic ci nie jest?
A. Nie mamo, juz dobrze.
V. Ciesze sie, jak sie czujesz?
A. Dobrze.
V. Glowka juz nie boli?
A. Nie mamusiu.
V. To dobrze. Dlaczego lekarzom powiedzialas, ze pan Verdas jest twoim tata?
A. No bo pytali sie jak moj tata sie nazywa, a ja swojego nie znam wiec, powiedzialam, ze pan Leon nim jest, jestes zla?
V. Nie kochanie, odpoczywaj.
A. Dobrze mamusiu.
V. Pojade do sklepu cos ci kupic, zaraz bede.
A. Dobrze.
V. Badz grzeczna.
I wyszlam z sali.
Poszlam do Leona.
V. Hej sluchaj, podwiozl bys mnie do jakiegos sklepu?
L. Nie ma problemu, chodzmy.
V. Dziekuje.
Wyszlismy ze szpitala prosto do jego auta. Dlaczego on tu jeszcze jest?
L. Prosze wsiadaj.
V. Dziekuje.
L. Nazwisko twojej corki zdaje sie takie znajome. Przypadkiem Diego Hernandes nie jest jej ojcem?
V. Tak to on. Znasz go?
L. Tak, pozyczyl ode mnie 100 tysiecy na zalorzenie wlasnej firmy, to bylo dwa lata temu, ani jego nie ujrzalem ani pieniedzy.
V. A mniej wiecej kiedy to bylo?
L. Gdzies w lutym 2012 roku, a co?
V. Ja wtedy w tym roku i w tym miesiacu powiedzialam, ze jestem z nim w ciazy i do tej pory go nie widzialam.
L. No to nie zle.
V. Nie chce do tego wracac.
L. Dobrze, wporzadku.
Dzwonil do mnie telefon.
V. Halo? ... tak,to ja ... naprawde? ... zaraz bede... do zobaczenia.
L. Kto to byl?
V. Dzwonili ze szpitala. Wypisuja Ane.
L. To wspaniale.
Leon zawrocil i wrocilismy do szpitala.
W domu.
V.Ana idz do swojego pokoju, poloz sie i odpoczni.
A. Dobrze.
Anastazja poszla do swojego pokoju, a ja zostalam sam na sam z Verdasem.
V. Dziekuje ci, ze dzis mi towarzyszyles.
L. Nie ma sprawy.
V. Moze sie czegos napijesz? Kawy, herbaty?
L. Herbate poprosze.
Poszlam do kuchni nastawic wode, wzielam dwie szklanki i dwie torebki herbaty. Woda sie zagotowala. Raczka od czajnika byla mocno zagrzana i mocno opazylam sobie reke.
V. Cholera! Aua!
Leon z salonu podbiegl do mnie.
L. Violetto, czy cos sie stalo?
V. Tak oparzylam sie.
L. Pokaz.
V. Nie!
L. Pokaz nie baw sie ze mna w kotka i myszke.
V. Leon ja sie w nic nie bawie.
Wzial moja reke, odkrecil kran i ochlodzil mi dlon. Delikatnie wytarl mi reke recznikiem i pocalowal.
L. Masz jakis krem?
V. Tak, jest w lazience.
Leon poszedl do lazienki po krem i zaraz wrocil. Wysmarowal mi dlon kremem i lekko pocalowal.
L. Juz lepiej?
V. Tak.
L. To dobrze.
Jeju dlaczego w jego obecnosci czuje sie taka nie swojo, jakbym nie byla w swoim domu. On mnie oniesmiela.
L. Moze juz pojde.
V. Nie, prosze, zostan.
L. Nie, moge Violetto, musisz sie trzymac ode mnie z daleka.
V. Dlaczego, Leon?
L. Poniewaz nie moge o tobie zapomniec, a mam nazeczona.
V. Nazeczona ktorej nie kochasz.
L. Skad taki pomysl?
V. Leon, ja widze jak patrzysz na mnie, a jak na nia, jak bys ja kochal nie siedzialbys tu ze mna.
L. Racja. Nie kocham jej i nigdy jej nie kochalem. Ja nie potrafie kogos kochac Violetto.
" Och, te slowa mnie troche zdziwily. Mialam lzy w oczach."
L. Ja juz pojde Violu, i nie placz z mojego powodu.
V. Idz juz!
Wyszedl, a ja pobieglam do swojego pokoju.
Oto rozdział 5 :) mam nadzieję, że sie spodoba :)
Następny rozdział - 5 komentarzy :)
Super rozdział :) nie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńŚwietnyyy :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, tylko Święty Barnaba pisze się wielką literą
OdpowiedzUsuńSuper, czekam na next
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.Chcę więcej!!!
OdpowiedzUsuńHaha, zawsze czytając te rozdziały się śmieję. xD
OdpowiedzUsuńFajny rozdział.☺
OdpowiedzUsuńhttp://itismytimeee.blogspot.com/