piątek, 6 stycznia 2017

[Opowiadania] ROZDZIAŁ 13 ~ "Szanse są... małe"| Ruggarol

 CZEŚĆ!
WITAJCIE W KOLEJNYM, ZNÓW SPÓŹNIONYM ROZDZIALE OPOWIADANIA. PRZEPRASZAM WAS BARDZO ZA TE OPÓŹNIENIA! NIE PRZEDŁUŻAJĄC JUŻ ZAPRASZAM WAS DO LEKTURY!!!

MEKSYK
Wysiadłam z samolotu i przybita poszłam odebrać moją walizkę, na szczęście dość szybko ją znalazłam i mogłam iść już na parking. Przed oczami ukazał mi się czarny kabriolet mojej siostry. Gdy mnie zauważyła wysiadła z samochodu. 
- Karol... - wyszeptała i mnie przytuliła. 
- Cześć... nie wzięłaś dziewczynek? - spytałam mając na myśli Alisę, Anę i Carmen.
Camila miała 21 lat, ja 18, Carmen 15, a Alisa i Ana 10.
- Wiesz chciałam z tobą porozmawiać na osobności... nie chcę, żeby one wiedziały jak jest naprawdę, nadal mam nadzieję... że wszystko będzie dobrze.
- Co mówią lekarze? - spytałam wkładając swoją walizkę do bagażnika.
- Oni... robią co mogą, mówią że trzeba czekać, ale... nie dają jej dużych szans. - powiedziała przybita. Obie wsiadłyśmy do samochodu.
- A co z siostrami?
- Carmen bardzo to przeżywa, chyba zdaje sobie sprawę z tego co się dzieje. Ana i Alisa też są smutne, ale one nie wiedzą jaki poważny jest stan naszej matki... - odpowiedziała.
Resztę drogi przesiedziałyśmy w milczeniu.
- Jesteśmy... - wyszeptała Camila gdy zobaczyłyśmy nasz dom. Gdy go zobaczyłam przypomniałam sobie wszystkie chwile które tu przeżyłam... 
Wyobraźcie sobie, że tak wygląda jej dom...
- Prawie nic się nie zmieniło... - powiedziałam wyjmując walizkę, otwierając bramę prowadzącą do budynku usłyszałam otwierające się drzwi.
- Karol! - krzyknęła Ana i podbiegła do mnie.
- Siostro... - przytuliłam ją. Tak strasznie za nimi tęskniłam.
Weszłam do domu i spotkałam tam Alisę, którą również przytuliłam.
- A gdzie Carmen? - spytała wchodząc do domu Camila. 
- Na górze - odpowiedziały dziewczynki. Postanowiłam pójść się z nią przywitać. Weszłam po schodach na górę i zapukałam do jej pokoju.
-GODZINĘ PÓŹNIEJ-
Nagle do Camili zadzwonił telefon.
- Halo? Tak to ja. - usłyszałam. - Co? Jak to? Ale... zaraz będziemy. - dziewczyna odłożyła słuchawkę ze łzami w oczach.
- Musimy jechać do szpitala, stan mamy znacznie się pogorszył...
Po chwili wszystkie siedziałyśmy już w samochodzie, obawiałam się najgorszego...
Gdy znaleźliśmy się na miejscu prędko poszłyśmy w stronę sali na której leżała mama. Ujrzałam ją... Bladą, zmęczoną... 
- Mamo - wyszeptałam i podbiegłam do jej łóżka. 
- Karol... jak dobrze widzieć was wszystkie razem. - powiedziała cicho. - Uważajcie na siebie i pamiętajcie, nigdy się nie poddawajcie...
Nagle jakieś urządzenie koło nas zaczęło piszczeć. Mama znieruchomiała.
- Mamo?! - krzyknęła Carmen
- Odsuńcie się. - krzyknął lekarz i podbiegł do nas. Wyszłyśmy z sali. 
- Camila co się stało mamie? - spytała Alisa.
- Ona... - zamarła patrząc na biegających w sali lekarzy...
Patrzyłyśmy na nich przestraszone i nawet nie zauważyłyśmy kiedy minęło 20 minut. Wtedy wszystko się uspokoiło. Z sali wyszedł lekarz.
- Co z mamą? - od razu zapytałam go.
- Bardzo mi przykro wasza mama... - popatrzył na nas smutnym wzrokiem. Nie chciałam słyszeć tego co zaraz powie. - ona... nie żyje.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wasze komenarze są dla mnie wszystkim. To co napiszesz jest dla mnie najważniejsze :)