Dziś wtorek i czas na kolejny rozdział w książki Lodoviki! Wiem, że od dawna nie pojawiał się post z tej serii, ale przepisywanie dwóch stron książki trochę zajmuje, a mnie nie chce się za to wziąć. W ten dzień będziemy mogli przeczytać o tym jak Comello uczyła się w MAS, co robiła, jak było na przesłuchaniu, o nowych znajomościach i wiele historii związanych z tą szkołą. Pewnie zastanawiacie się dlaczego robię takie posty? A więc wam odpowiadam: są one pisane dla tych osób, które nie posiadają autobiografii. W recenzji pisałam, iż w każdym z rozdziałów są dwustronowe wtrącenia i o tym będziecie mogli przeczytać. Mam nadzieję, że was teraz nie zanudzam, a ja pomogę odkryć Lodovikowy świat!
O istnieniu MAS dowiedziałam się trochę przez przypadek: Kiedy byłam w ostatniej klasie liceum, pewnego dnia dostałam e-maila od nieznajomego nadawcy (do tej pory nie wiem od kogo), że za kilka tygodni w Trieście odbędą się przesłuchania do nowego musicalu w reżyserii dyrektora muzycznego MAS z Mediolanu. "MAS? Co to może być?" Zaciekawiona wyszukiwałam w internecie i... otworzył się dla mnie nowy świat!
PRZESŁUCHANIE
Kilka miesięcy po odkryciu MAS znalazłam się w Mediolanie, gotowa do zmierzenia się z przesłuchaniem rekrutacyjnym. Pamiętam, że zaśpiewałam "Talking Chances" Celine Dion i "My Funny Valentine" Elli Fitzgerald przed komisją złożoną z profesorów akademii. Była też mała próba tańca i testy predyspozycji rytmicznej i znajomości muzyki. Byłam przerażona, ale czułam się pewnie - miałam wrażenie, że te wszystkie lata lekcji tańca, śpiewu i muzyki miały za zadanie przygotować mnie właśnie do tego momentu. Pod koniec dnia, kiedy wezwano nas na ogłoszenie wyników, złożono mi gratulacje: moje przesłuchanie było najlepsze ze wszystkich tego dnia! Zostałam zakwalifikowana! Byłam w siódmym niebie. Dwa miesiące później przeprowadziłam się do Mediolanu, gotowa rozpocząć moje nowe życie i zdecydowana podbić świat! ☺
KURSY
MAS nie jest szkołą w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, lecz centrum zaawansowanego kształcenia artystów scenicznych, gdzie profesjonaliści uczą gry aktorskiej, tańca i śpiewu. W momencie zapisu musisz wybrać specjalizację: musical, taniec lub program dla piosenkarzy i muzyków. Ja wybrałam tę ostatnią, nazywaną "Music Academy". Byłam pewna, że chcę doskonalić śpiew, i to był trafny wybór!
ZAJĘCIA
Już same zajęcia w MAS były jak przedstawienie: osiem godzin dziennie tego, co lubię robić najbardziej. To było naprawdę magiczne miejsce! Nie było żadnego typowego dnia w akademii, bo każdy dzień różnił się od poprzedniego. Zajęcia obejmowały różne przedmioty - od solfeżu (którego wszyscy najbardziej się obawiali: ja i moja koleżanka Martina spotykałyśmy się godzinę przed zajęciami, żeby powtórzyć ćwiczenia i nie wyjść na nieprzygotowane przed surowym profesorem Palermo! ☺) przez historię muzyki, harmonię, śpiew i grę na pianinie po taniec, recytację i kompozycję.
PRZYJACIELE
Codziennie w środku dnia mieliśmy godzinę na obiad: w tym czasie spotykałyśmy się w stołówce szkolnej ze studentami z innych kursów i była to świetna okazja na rozmowy. Przyznaję, że bardzo mi brakuje akademii. Znalazłam tam przyjaciół, którzy stali się moją rodziną w Mediolanie. Z nimi dzieliłam moje wielkie marzenie i razem jakby śniliśmy na jawie przez dwa lata.
Podobał wam się post? Macie książkę Lodoviki?
MAS nie jest szkołą w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, lecz centrum zaawansowanego kształcenia artystów scenicznych, gdzie profesjonaliści uczą gry aktorskiej, tańca i śpiewu. W momencie zapisu musisz wybrać specjalizację: musical, taniec lub program dla piosenkarzy i muzyków. Ja wybrałam tę ostatnią, nazywaną "Music Academy". Byłam pewna, że chcę doskonalić śpiew, i to był trafny wybór!
ZAJĘCIA
Już same zajęcia w MAS były jak przedstawienie: osiem godzin dziennie tego, co lubię robić najbardziej. To było naprawdę magiczne miejsce! Nie było żadnego typowego dnia w akademii, bo każdy dzień różnił się od poprzedniego. Zajęcia obejmowały różne przedmioty - od solfeżu (którego wszyscy najbardziej się obawiali: ja i moja koleżanka Martina spotykałyśmy się godzinę przed zajęciami, żeby powtórzyć ćwiczenia i nie wyjść na nieprzygotowane przed surowym profesorem Palermo! ☺) przez historię muzyki, harmonię, śpiew i grę na pianinie po taniec, recytację i kompozycję.
PRZYJACIELE
Codziennie w środku dnia mieliśmy godzinę na obiad: w tym czasie spotykałyśmy się w stołówce szkolnej ze studentami z innych kursów i była to świetna okazja na rozmowy. Przyznaję, że bardzo mi brakuje akademii. Znalazłam tam przyjaciół, którzy stali się moją rodziną w Mediolanie. Z nimi dzieliłam moje wielkie marzenie i razem jakby śniliśmy na jawie przez dwa lata.
Podobał wam się post? Macie książkę Lodoviki?
Nie mam książki Lodo, ale bardzo podobał mi się post, historia bardzo ciekawie opowiedziana.
OdpowiedzUsuńJa też nie mam książki i bardzo się cieszę, że dodajesz różne strony z biografii.
OdpowiedzUsuń