Czeeść!
Kochani serdecznie witam was w kolejnym poście po dość długiej przerwie. Sprawdziłam wyniki ankiety dotyczącej dalszych losów opowiadań i zanim przejdę do prologu pierwszego rozdziału to zapraszam wam abyście przeczytali tę część posta w której będzie dużo informacji o losach tego opowiadania. Nie przedłużając!
INFORMACJE
Na początek może ta, można powiedzieć nudniejsza część posta czyli część informacyjna. A więc tak, dokładnie przeanalizowałam wyniki ankiety i sądząc po nich widać że podobało wam się opowiadanie o Ruggarol. Jestem baardzo wdzięczna wszystkim którzy czytali, komentowali, a także dawali mi pomysły na kolejne części, z wielką radością przyjęłam to, że opowiadanie wam się podobało. W ankiecie poprosiłam was także o wskazanie o czym chcielibyście aby powstały kolejne opowiadania. Bardzo dużo z was chciało, abym kontynuowała Ruggarol, dużo było głosów także na Lutteo i The Lodge. Po dość długim zastanowieniu i skorzystaniu z rad Julki zdecydowałam, że nie wznowię opowiadania o Ruggu i Karol. Wiem, że wielu z was może to zawieść, ale nie chcę mieszać już w wątku który tak na prawdę został już zakończony, ale za to postanowiłam stworzyć coś nowego, ale podobnego czyli opowiadanie o Lutteo. Mam nadzieję, że ten pomysł przypadnie wam do gustu. ♥ Dalej, jeśli chodzi o sprawy organizacyjne tutaj mam dwie BARDZO ważne informację. Pierwsza - rozdziały będę dodawać w soboty od 09.09 co tydzień. Druga sprawa, jeżeli chcecie być na bieżąco, wiedzieć kiedy opowiadanie się nie pojawi, kiedy pojawi się zamiast soboty i o innych ważnych sprawach organizacyjnych lub chcecie poznać jakieś dodatkowe informację dotyczące opowiadań, może jakieś ''spojlery'' to koniecznie zaobserwujcie mnie na Asku KLIK, bo to tam będę dodawać wszystkie informację, jeżeli chcecie możecie zadać mi też tam pytania właśnie w temacie bloga itd. Dużo informacji o opowiadaniach i najnowszych postach znajdziecie też na fanpage bloga.
A teraz już nie przedłużając więcej!!! PROLOG...
Weszłam szybkim krokiem do domu, mieszkam w Meksyku, dokładnie w Cancun. Ahh, jak ja kocham to miejsce, nie wyobrażałabym sobie życia gdzieś indziej. Zdjęłam buty i weszłam do środka, mieszkaliśmy z rodzicami w dużej rezydencji zakupionej przez jakąś kobietę z Argentyny, moi rodzice tam pracowali mama jako kucharka, a ojciec władał resztą służby. Jednak dziś coś było inaczej - od progu nie przywitał mnie zapach świeżo upieczonych ciasteczek które mama zawsze robi na deser, w domu było pusto, nikt nie plątał się po nim, a Olga (jedna z pracownic) nie przywitała mnie od razu pytając jak minął mi dzień. Było tu jak nigdy, cicho... a to oznaczało że albo ktoś umarł, albo... nie w sumie to nie ma innego wyjaśnienia. Odłożyłam buty do szafki, założyłam kapcie i weszłam do kuchni. Było tam pusto. Weszłam do salonu - tam także nie było żywej duszy.
- Jest tu ktoś?! - zawołałam zaniepokojona. Nikt nie odpowiedział. Odwróciłam się i...
-Olga? - staruszka stała za mną, miała czerwone oczy, jakby... płakała.
- Luna, tak mi przykro, kochanie.- szepnęła i objęła mnie mocno ramieniem.
- Olga, co jest grane? Dlaczego jest ci przykro? - spytałam próbując wyrwać się z objęć kobiety.
- To ty nic nie wiesz? - zdziwiła się rozluźniając objęcie. Odsunęłam się od niej i popatrzyłam jej w oczy. Nie było widać tam tak jak zawsze radości, błysk w jej oku jakby... zniknął. Zamiast tego dostrzegłam w jej oczach strach, smutek i żal. Jej policzki były bardzo blade, usta jakby sine.
- Powiedz mi, proszę... co się stało? Gdzie rodzice? - popatrzyłam na nią błagalnie.
- Luna... tak strasznie mi przykro wiem jak ją kochałaś. - szepnęła i złapała mnie za rękę.
- Cholera... o czy ty do diabła mówisz?! - byłam coraz bardziej zdenerwowana, czułam jak głos mi się łamie.
- Może lepiej usiądź. - Olga wyciągnęła rękę, ale ja ją odepchnęłam.
- CO SIĘ DZIEJE? - wrzasnęłam.
- Twoja mama...kochanie wiem że to ciężkie... wiesz ona... nie żyje. - ostatnie słowa przebiły moje serce niczym strzała. 'Nie żyje' - powtarzałam w myślach nie mogąc zrozumieć co właśnie się stało. Czułam jak do oczu napływają mi łzy, nie mogłam ich ukryć. Każda z nich spływała powoli po moich policzkach. Po kilku sekundach cała moja twarz była już mokra od łez, wydałam z siebie okropny szloch i upadłam na ziemię. ''Nie żyje'' - powtarzałam dalej w myślach. Mama nie żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wasze komenarze są dla mnie wszystkim. To co napiszesz jest dla mnie najważniejsze :)