Cześć!
Na starcie przepraszam że rozdział pojawia się tak późno, ale obecnie jestem chora i nie mam ochoty na nic innego niż leżenie w łóżku, picie gorącej czekolady i oglądanie Shadowhunters haha. Trzeba przyznać, że mam niezłego pecha w chorowaniu, tak samo jak rok temu zachorowałam w weekend przed wycieczką (we wtorek jedziemy z klasą na kilkudniową wycieczkę do Wisły). Okey, nie będę już przedłużać. Zapraszam do czytania!
Obudziłam się następnego dnia o 7:20, w popłochu rzuciłam się w stronę szafy z ubraniami, teraz gdy jest tu Sharon, wiem że będę musiała iść do szkoły. Wyjęłam z szafy czarny sweter i granatowe getry a następnie szybko pobiegłam do łazienki gdzie przebrałam się i umyłam zęby. Wróciłam do pokoju gdzie znalazłam swoją torbę i wrzuciłam tam kilka zeszytów. Z pod łóżka wyjęłam swoje białe trampki, ubrałam je na nogi i wyszłam z pokoju. Biegnąc na dół prawie przewróciłam się na schodach... Trzeba przyznać że jedno się nie zmieniło - nadal jestem okropną niezdarą. Wbiegłam do kuchni i wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy, z szafki koło lodówki wyciągnęłam croissanta z malinami i usiadłam przy stole, jadłam najszybciej jak umiałam. Spojrzałam na zegarek - była 7:49. Odstawiłam nie sprzątając resztki śniadania i pobiegłam w stronę drzwi. Już miałam naciskać na klamkę gdy nagle usłyszałam skrzypienie schodów. Odwróciłam się napięcie i zobaczyłam panią Sharon.
- Co się dzieje? Gdzie wybierasz się tak wcześnie? - zapytała nieco zdenerwowana. Pewnie ją obudziłam.
- Lecę do szkoły, właściwie jestem już spóźniona więc... - zaczęłam
- Przecież jest sobota. - wycedziła przez zęby i popatrzyła na mnie jak na idiotkę. Właściwie się jej nie dziwię. Teraz czuję się jak TOTALNA idiotka.
- Oh... Przepraszam że panią obudziłam, lepiej już pójdę. - szepnęłam zawstydzona.
- Poczekaj... Chcę ci coś powiedzieć. - powiedziała szybko Sharon. Zatrzymałam się jak wryta i spojrzałam na nią.
- Pojedziesz z nami do Buenos Aires, nie mogę pozwolić żeby córka tak bardzo oddanych mi pracowników trafiła do sierocińca. Będziesz mieszkać w mojej rezydencji w pokoju dla służby. - dokończyła. Ta informacja strasznie mnie zaskoczyła. Nie chciałam wyjeżdżać, tutaj miałam wszystko, dom, wspomnienia, przyjaciół... Kochałam to miejsce mimo bólu które mi przyniosło.
- Proszę pani, bardzo mi miło ale...
- Nie ma żadnych ale. Nie zostawię cię tu samej. Wyjeżdżamy we wtorek po południu. - powiedziała i odeszła.
Wróciłam do kuchni aby dokończyć śniadanie i trochę pomyśleć... Może faktycznie w Argentynie czeka mnie coś dobrego? Może tam poczuje się lepiej i... Zapomnę o tej tragedii, ale z drugiej strony, zostawię tu wszystko... Całe moje dawne życie, i nadzieję że mój ojciec wróci.
- Słońce, wszystko dobrze? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Olgi.
- Oh tak... Wybacz Olga. Po prostu myślę nad wyjazdem. - powiedziałam cicho.
- Kochanie... Obawiasz się prawda? - zapytała i usiadła na przeciwko mnie.
- Olga... Boję się że jak wyjadę to zapomnę o mamie, ojcu, stracę to wszystko... Całą moją przeszłość. - szepnęłam
- Luna - kobieta złapała mnie za ręce. - nie ważne gdzie będziesz, czy tu, czy w Argentynie czy może jeszcze zupełnie gdzieś indziej to pamiętaj że przeszłość i wspomnienia zawsze zostaną w twoim sercu. Nawet gdybyś niechciała to one zawsze będą częścią Ciebie. - objęła mnie ramieniem pocieszająco. - i pamiętaj że nie zostawiasz wszystkiego bo np. ja i twoje wrotki będziemy z tobą na zawsze. - powiedziała wesoło i wyciągnęła z pod stołu moje buty na kółkach.
- To znaczy, że jedziesz z nami? - zapytałam nieco weselsza.
- Tak, nie pozwolę żebyś została sama, księżycu.
- Dziękuję. - szepnęłam i przytuliłam ją.
Nagle usłyszałyśmy dźwięk czyjegoś głosu dobiegającego z góry.
- Słucham?! Tak się tłumaczysz? Nie zgadzam się! - krzyczała dziewczyna do słuchawki. - Matteo! Jak to ze mną zrywasz?! Nie możesz tego zrobić! Nie rozumiesz?
Popatrzyłam na Olgę zmieszana.
- Metteo idioto! Jak śmiesz, stracisz wszytko, pozycję, miano króla toru - Wszystko! Chyba że tego nie zrobisz! - krzyczała do słuchawki Ambar. - Halo?! HALO!
Po chwili zdenerwowana Ambar weszła do kuchni.
- Co tak na mnie patrzysz młoda? - warknęła. - Olga przygotuj mi śniadanie, kanapki z awokado i łososiem a do tego melisa... Albo nie! Musli z jagodami i koktajl truskawkowy, albo nie... Zapiekanki z serem i zielona herbata. Przynieś mi to potem do pokoju. - uśmiechnęła się fałszywo i odeszła.
- Nie lubię jej - szepnęłam do Olgi.
- Ja też. - odpowiedziała i roześmiałyśmy się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wasze komenarze są dla mnie wszystkim. To co napiszesz jest dla mnie najważniejsze :)